SEZON 2011

LUT 02 2011 32 km - 2 KOLARZY mżawka -4°C

DS

Do Heńka dzwoniłem w poniedziałek, żeby się umówić na wtorek, ale prawie "nawijał kilometry" z Jerzykiem, wie od razu akcja "spaliła na panewce". Pozostała środa. Spiker w telewizji zapowiada odwilż, więc chyba nie będzie nieźle. Pod "Multikinem" jest tylko Heniek. Zrażony poczynaniami Leona, który zaostrza bardzo tempo, nie powiadamiałem go. Zaczyna padać kapuśniaczek. Dotkliwy wiatr powoduje zimne "odczucia". Jednak po pewnym czasie wszystko zamarza i robi się niezła skorupa, która już niczego nie przepuszcza. W spacerowym tempie 16 km/h docieramy do Czechowic. Nic nie zapowiadało tragedii. Przy wyjeździe na Toszecką, ja przejeżdżam bez trudu na drugą stronę i oglądam się na za siebie. Widzę, jak Heniek "wywija orła" na samym środku drogi i sunie po niej z rozpędu plackiem. Oceniam nadjeżdżającego z przeciwka Tira, czy zdąży wyhamować, bo widzę, że przez chwilę się nie podnosi. Nagle zrywa się i umyka przed pędzącym kolosem. Boli go prawy bok i kolano, ale i tak musi być szczęśliwy. Zmarznięci i w dobrych nastrojach docieramy do domów. Heniek obiecuje ostry trening w lutym, zobaczymy.